Godzina 8:55 na rynku w Grodzisku Wielkopolskim. Rozpoczyna się walka z dystansem półmaratonu. Tłumy jak zwykle, blisko 2770 biegaczy i chyba jeszcze więcej kibiców. Dobrze że zabrałem ze sobą czapkę, gdyż cała trasa wiedzie asfaltem a słońce grzało już dość mocno. Udało mi się ustawić w dość dobrym miejscu w strefie startowej, co pozwoliło na osiągnięcie dobrego czasu początkowego i uniknięcie tłoku oraz wyprzedzania na pierwszych kilometrach. Jak co roku organizator pomyślał o dobrym zaopatrzeniu punktów odżywczych na trasie. Poza wodą znalazły się napoje izotoniczne, cola a także pastylki dekstrozowe i owoce. Równie świetnie spisali się mieszkańcy kibicujący wzdłuż trasy biegu. Wystawili własne punkty z wodą i schładzali zawodników z węży ogrodowych.
Pokonawszy dwie pętle liczące łącznie 21,097 km wpadłem z ostatkiem sił na metę. Jedyne o czy marzyłem to woda. Po kilku minutach uspokoiłem tętno i na raz wypiłem całą butelkę mineralki, następnie zimy grodziski browar prosto z kija i pyry z gzikiem. Nie ma ja to dobry posiłek po biegu w celu uzupełnienia kalorii 🙂
Nastawienie psychiczne tego dnia było na wysokim poziomie. Czułem, że zostanie pobity czas osiągnięty kilka tygodni wcześniej w Poznaniu. Pierwsze dziesięć kilometrów biegłem na życiówkę 1h:35m. Niestety wraz z wzrostem temperatury zmęczenie dawało znać coraz mocniej. Druga dziesiątka to spadek tępa przy tętnie na takim samym poziomie jak na starcie. Ostatnie minuty to była walka o utrzymanie prędkości. Ostatecznie na mecie osiągnąłem czas gorszy od życiówki o niecałe 5 minut. W sumie, jak na takie warunki biegu to osiągnięty wynik bardzo mnie zadowolił.
Do poznańskiego maratonu jeszcze sporo czasu. Tak sobie tylko wmawiam, ale czas szybko zleci i za chwilę będę odliczał już tylko dni i godziny do walki z królewskim dystansem. Treningi wchodzą na wyższy poziom. Od lipca wprowadzam czwarty trening biegowy w tygodniu. Dalej oczywiście treningi uzupełniające i wzmacniające górną partię ciała. Już teraz czuję wyraźną poprawę dynamiki biegu. Krok się wydłużył i wzrosła nieco prędkość przy tym samym poziomie tętna. Jest progres i z tego najbardziej się cieszę.
Kolejny i zarazem ostatni test czeka mnie we wrześniu. Widzimy się na linii startu w Pile :-).