Po trzech latach przerwy wróciłem do dystansu maratońskiego. Postanowiłem zawalczyć o życiówkę i złamać czas czterech godzin. Plan ambitny, ponieważ musiałem pobiec ponad 40 minut szybciej niż mój życiowy wynik.
Czasu było sporo. Wiedziałem, że sam nie będę w stanie się odpowiednio przygotwać. Z początkiem roku udałem się do Diet & More w celu wykonania badań wydolnościowych i sprawdzić na czym stoję. Wyszło całkiem obiecująco. Paweł szczegółowo przedstawił mi wyniki badania i tak naprawdę podjąłem już decyzję. Zawalczę w październiku o złamanie 4 godzin w poznańskim maratonie. Ustatliliśmy plan działania. Okres przygotowań podzieliliśmy na trzy przedziały czasowe. W ramach każdego z nich zwiększałem intensywność treningów. Na zakończenie każdego z etapów był test sprawdzający w postaci startu w półmaratonach w Grodzisku Wielkopolskim, Pile a na sam koniec start na dystansie maratonu.
Plan
Paweł rozpisał mi indywidualny plan treningowy składający się z czterech treningów biegowych i jednego treningu indywidualnego w Diet & More. Część biegowa została podzielona na trzy jednostki budujące siłę i prędkość oraz jeden trening polegający na długim wybieganiu. Docelowo pokonywałem w każdym tygodniu od 50 do 60 kilometrów.
Ostatnia faza przygotowań
Październik zbliżał się coraz szybciej. W międzyczasie jak na złość podłapałem kontuzję podczas startu na dystansie półmaratonu w Pile. Udało się w miarę szybko zaleczyć i kontynuować plan przygotowań. Wszystko zapowidało się idealnie. Ostatni tydzień przed wielkim startem spędziłem na lekkich przebieżkach i regeneracji.
Dzień przed
Dzień przed biegiem udałem się do biura biegu odebrać pakiet startowy. W ramach targów odbywających się podczas maratonu wziąłem udział w kilku ciekawych prelekcjach. Między innymi posłuchałem Jerzego Skarżyńskiego, który opowiadał o tym jak ważna jest rozgrzewka. Następnie znany satyryk Jacek Fedorowicz przedstawił w bardzo humorystyczny sposób porady weterana dla biegaczy. Można było także posłuchać wykładu na temat serca biegacza czy roli żywienia w osiąganiu wyników.
Start
Napięcie wisiało w powietrzu już od kilku dni, ale starałem się jakoś zrelaksować. Dzień startu był kulminacją zarówno nerwów jak i ekscytacji. Krótka rozgrzewka i udałem się na linię startu do odpowiedniej strefy. Niestety zaplanowany start na godzinę 9:00 został opóźniony o ponad 40 minut. Policja nie wydała zgody na rozpoczęcie biegu. Starałam się przez ten czas jakoś utrzymać ciepło ciała, ale nerwowość w oczekiwaniu na pozwolenie udzielała się wszystkim. W końcu usłayszałem strzał startera i czas zaczął płynąć. Połowa dystansu napawała mnie optymizmem. Dobre tępo zakładało wynik w granicach 3 godziny 45 minut. Niestety ostatnie dziesięć kilometrów pogrzebało nadzieję. Kontuzja, którą myślałem, że zaleczyłem dała mocno znać o sobie co doprowadziło do zakończenia biegu z czasem 4h:09m:31s netto. Jak się później okazało po wizycie u fizjoterapeuty najbardziej dostał mięsień gruszkowaty. Ból był tak duży, że promieniował na całą lewą nogę. Trochę byłem zawiedziony wynikiem, ponieważ chciałem złamać 4 godziny ale i tak w ogólnym rozrachunku udało się poprawić życiówkę o ponad 30 minut. Więc jakby nie patrzeć jest duży sukces, który zamierzam jeszcze poprawić 🙂